MŚ 2018: Remis jak porażka, Miranda pogrąża Brazylię, Brazylia 1:1 Szwajcaria
Poniżej będziemy przedstawiać podsumowania z każdego spotkania z dnia dzisiejszego
Relację z meczu Brazylia vs Szwajcaria przedstawił redaktor naszego serwisu, a prywatnie wielki fan reprezentacji Brazylii, Jakub Balicki (Jacubinho 7):
Dzisiaj odbyło się drugie spotkanie grupy E, w której występują Kostaryka, Serbia, Brazylia i Szwajcaria. Tym razem naprzeciw siebie stanęły dwa ostatnie wymienione zespoły. Po raz ostatni obie reprezentacje zmierzyły się ze sobą we wrześniu 2013 roku. Wówczas po samobójczej bramce Dani Alvesa, Canarinhos musieli uznać wyższość zespołu z Europy.
Pierwsza połowa:
Pierwsze minuty, pierwszej części tego spotkania należały do drużyny prowadzonej przez Vladimira Petkovicia, którzy chcieli od początku meczu narzucić swój styl gry i zmusić do kapitulacji Alissona. Na szczęście Brazylijczyków, akcje rywali zakończyły się niepowodzeniem. Po 11. minucie spotkania, Brazylia przejęła inicjatywę w tym meczu.
Pierwsza groźna akcja ze strony Canarinhos miała miejsce w 12. minucie spotkania. Wówczas przed szansą pokonania Sommera stanął Paulinho, który dobrze ustawił się w polu karnym przeciwnika i oddał strzał w stronę bramki. Niestety futbolówka minęła się z prawym słupkiem bramki. Grający na co dzień w FC Barcelonie piłkarz powinien wykorzystać tę sytuację.
Brazylii udało się jednak osiągnąć swój cel w 20. minucie spotkania. Philippe Coutinho
otrzymał wybitą piłkę tuż za linią pola karnego od jednego z zawodników drużyny w Szwajcarii. Brazylijczyk posłał potężny strzał w kierunku bramki strzeżony przez Sommera. Futbolówka odbiła się od prawego słupka i w takich okolicznościach Brazylia objął prowadzenie w tym spotkaniu. Bramkarz Szwajcarii był w tej sytuacji bezradny.
Z każdą minutą Brazylia zaczęła coraz bardziej narzucać swój styl gry oparty na wysokim pressingu na przeciwniku. Szwajcaria miała problem z konstruowaniem akcji ofensywnych i cofnęła się mocno do obrony.
Pod koniec pierwszej odsłony, Brazylia mogła podwyższyć swoje prowadzenie. Thiago Silva walczył w polu karnym o piłkę z rzutu rożnego. Co prawda udało mu się oddać strzał głową, jednakże piłka poszybowała ponad poprzeczkę. Chwilę później arbiter główny tego spotkania zakończył pierwszą część tego meczu.
Druga połowa:
W drugiej części meczu podobnie jak w pierwszej reprezentacja Szwajcarii próbowała przejąć inicjatywę. Ich determinacja zakończyła się powodzenie w 50 minucie spotkania. Xherdan Shaqiri dośrodkowego piłkę z rzutu rożnego w pole karne, ta trafiła na głowę z Zubera, który wyskoczył najwyżej i oddał mocny strzał w kierunku bramki strzeżonej Alissona. Koszmarnie w tej sytuacji zachował się Miranda, który mimo swojego bogatego doświadczenia na arenie międzynarodowej nie potrafił przypilnować Szwajcara i w takich okolicznościach doszło do wyrównania.
Po tej bramce Brazylia zachowywała się na boisku jak rozjuszony byk i ruszyła do odrobienia strat. Pierwszym inicjatorem tego przedsięwzięcia był Neymar, który w 58. minucie oddał strzał na bramkę szwajcarów ze środka pola karnego. Obrona Szwajcarii zablokowało jednak ten strzał i piłka wyszła poza boisko. Przyznano co prawda rzut rożny Brazylii, jednak niewiele z niego wynikło. Na tablicy wyników wciąż było 1:1.
Piłkarze Canarinhos nie zamierzali się nad poddawać. Stworzyli sobie wiele sytuacji bramkowych, jednakże żadna z nich nie przyczyniła się do zmiany rezultatu.
W 70. minucie Philippe Coutinho otrzymał piłkę od Neymara po dobrze wykonanym dośrodkowaniu w pole karne. Pomocnik FC Barcelony uderzył jednak niecelnie daleko od prawego słupka.
Brazylia coraz bardziej naciskała swoich rywali chcąc zmienić niekorzystny dla siebie rezultat. W 82. minucie Roberto Firmino
otrzymał w polu karnym odbitą futbolówkę od jednego z przeciwników i zdecydował się na strzał z pierwszej piłki. Niestety futbolówka powędrowała ponad poprzeczkę.
W 90. minucie napastnik Liverpoolu próbował naprawić swój błąd. Miał on przed sobą trochę miejsca w polu karnym i wyskoczył jak najwyżej, aby odebrać piłkę z rzutu wolnego. Co prawda udało mu się musnąć futbolówkę i oddać strzał głową, jednakże Sommer pewnie zatrzymał ten strzał.
Arbiter główny tego spotkania doliczył 5 minut do czasu podstawowego. Było to podyktowane dość licznymi przerwami w grze głównie za sprawą piłkarzy reprezentacji Szwajcarii, którzy na wszelkie możliwe sposoby próbowali wybić Brazylijczyków z rytmu i często bez przyczyny leżeli na murawie.
W 92. minucie Miranda stanął przed szansą na naprawienia swojego błędu przy pierwszej bramce dla Szwajcarii. Obrońca Interu zrobił sobie trochę miejsca w obrębie szesnastki i oddał strzał z krawędzi pola karnego. Piłka jednak minęła się daleko z lewym słupkiem bramki szwajcarów.
Ostatnia sytuacja bramkowa w tym meczu miała miejsce w 96. minucie. Renato Augusto, który pojawił się na murawie w drugiej odsłonie tego meczu, oddał strzał z pierwszej piłki z pola karnego. Jeden z zawodników w Szwajcarii nieświadomie zablokował tę próbę i piłka ostatecznie nie znalazła się w siatce.
Rzut rożny przyznany w 96. minucie nie wpłynął na końcowy rezultat tego widowiska.
Brazylia po błędzie Mirandy i dobrej postawie Szwajcarii, musiała zaakceptować podzielenie się ze swoim przeciwnikiem punktami. Po raz ostatni Brazylia zremisowała na mundialu w 2014 roku, kiedy to musiała podzielić się punktami z reprezentacją Meksyku. Jeśli Brazylia chce awansować z pierwszego miejsca grupy E, będzie musiała mocno się spiąć i wygrać pozostałe mecze w swojej grupie w odpowiednio z Serbią i Kostaryką.
Brazylia (1-4-2-3-1): Alisson, Danilo, T.Silva, Miranda, Marcelo; Casemiro, Paulinho; Willian, Coutinho, Neymar; Gabriel Jesus
Szwajcaria (1-4-2-3-1): Sommer; Rodriguez, Akanji, Schar, Lichtsteiner; Xhaka, Behrami; Zuber, Dzemaili, Shaqiri; Seferović
Skrót [klik]
Statystyki:
[źródło: livesports.pl]
Niemcy vs Meksyk:
Podsumowanie z tego meczu przygotował dla nas Paweł Szpilarewicz.
Rywalizacja w grupie F rozpoczęła się od spotkania obrońców tytułu, reprezentacji Niemiec z wielką niewiadomą – tego turnieju, Meksykiem. Na moskiewskich Łużnikach zasiadło 78 tysięcy widzów. Faworytem tego pojedynku była ekipa aktualnych mistrzów świata.
Zarówno Joachim Loew jak i Juan Carlos Osorio ustawili swoje drużyny w formacji 4-2-3-1. Kluczem do sukcesu było zdominowanie środka pola. Meksykanie wyszli ustawieni bardziej defensywnie w stosunku do tego co prezentowali w sparingach - na ławce zostali m.in. bracia Dos Santos, Jesus Corona czy Raul Jimenez.
Od początku spotkanie to było dosyć wyrównane. Już w pierwszej minucie okazję do zmiany rezultatu na tablicy wyników miał gracz PSV, Lozano. Meksykanin został świetnie obsłużony prostopadłym podaniem przez Carlosa Velę, ale jego strzał zablokował Jerome Boateng.
W pierwszym kwadransie, niesieni fantastycznym dopingiem na Łużnikach Meksykanie mieli jeszcze kilka okazji do objęcia prowadzenia w tym spotkaniu.
Niecelnie uderzył m.in. Layun z rzutu wolnego po faulu na Veli, następnie z dystansu kropnął Herrera. Swoich sił próbował też Moreno główkując wprost w ręce Neuera.
Niemcy rozkręcali się powoli, ale też mieli swoje sytuacje. Swoich sił próbował Werner ( piłka powędrowała tuż obok słupka), potem Hummels, a następnie Draxler z dystansu, zamykając akcję po rzucie rożnym. Ochoa za każdym razem spisywał się jednak bez zarzutu.
W 35. minucie Meksykanie dopięli swego po kapitalnej kontrze swojego zespołu. Autorem jedynej bramki w tym meczu był Lozano, który był wyróżniającą się postacią w tym spotkaniu. Meksyk dominował zarówno na boisku jak i na trybunach.
Po przerwie Niemcy starali się nacierać, stwarzali sytuacje, ale byli w tym bardzo nieskuteczni. Drużyna Niemiec nie potrafiła przedrzeć się przez spisującą się dziś wręcz rewelacyjnie defensywę Meksyku, która z wielkim zaangażowaniem broniła dostępu do własnej bramki. Na nieszczęście drużyny niemieckiej świetnie dysponowany był w tym meczu bramkarz ekipy z Ameryki Północnej, Ochoa.
Zmiany zarówno ustawienia (przejście na grę dwójką napastników) jak i personalne (wejście na boisko Reusa, Juliana Brandta i Gomeza) niewiele zmieniły w obrazie gry obrońców tytułu mistrzowskiego.
Meksykanie sporadycznie, ale bardzo groźnie kontrowali. Do końca meczu wynik nie uległ zmianie. Co ciekawe więcej kilometrów w tym meczu przebiegli Niemcy - 110 km przy 106 km graczy Meksyku. Natomiast więcej sprintów wykonali Meksykanie. Czy to był klucz do sukcesu reprezentacji Meksyku w tym meczu?
Wiele wskazuje na to, że tak. W każdym razie niespodzianka stała się faktem!
Niemcy vs Meksyk:
Niemcy (1-4-2-3-1): Neuer; Kimmich, Boateng, Hummels, Plattenhardt; Khedira, Kroos; Müller,Özil, Draxler; Werner
Meksyk (1-4-2-3-1): Ochoa; Gallardo, Moreno, Castro, Salcedo; Guardado, Herrera; Lozano, Vela, Layun; Javier Hernandez
Skrót [klik]
Bramka: 0-1 Hirving Lozano (35)
Żółte kartki:
Niemcy:
Thomas Mueller, Mats Hummels
Meksyk:
Hector Moreno, Hector Herrera
Statystyki:
Podsumowanie z meczu Kostaryka vs Serbia przedstawił dla nas członek redakcji Gol24.pl, Piotr Bernaciak.
Mecz reprezentacji Kostaryki i Serbii zapowiadał się bardzo ciekawie z wielu powodów. Obie te drużyny z różnych powodów sprawiły, że na ich występ na tegorocznych mistrzostwach czekaliśmy z niecierpliwością. Kostaryka rozkochała w sobie cały świat podczas poprzedniego mundialu, kiedy jako kopciuszek zdołała wyeliminować reprezentacje Włoch i Anglii już w fazie grupowej. Serbia pod obecną nazwą na turnieju mistrzowskim zagrała dopiero po raz drugi w historii (po turnieju w 2010; w 2006 wystąpiła jako Serbia i Czarnogóra). Mecz obu tych drużyn nie zapowiadał się więc na spotkanie podobne do meczu Iranu z Marokiem podczas drugiego dnia mistrzostw. Sympatycy zespołu z Ameryki Południowej liczyli, że ich ulubieńcy nawiążą swoją grą do sukcesów z Brazylii, natomiast Serbowie chcieli efektownie wrócić na mundial i zaznaczyć swoją obecność. Zwycięzca tego spotkania mógł postawić milowy krok na drodze do awansu z grupy, najpewniej tuż za plecami Brazylii, która jest wielkim faworytem.
Niewiele, a właściwie... nic nie można powiedzieć o bezpośrednich starciach pomiędzy Kostaryką a Serbią, bowiem te drużyny nigdy nie mierzyły się ze sobą. Dlatego właśnie mecz ten na papierze mógł wydawać się bardzo wyrównany. Jeśli natomiast chcemy doszukać się polskich akcentów, to było ich nieco więcej. Mecz na ławce w ekipie Serbii rozpoczął znany z występów w Legii Warszawa, Aleksandar Prijović, po części polskim akcentem był także... występ Keylora Navasa, obecnego bramkarza Realu Madryt, a jednocześnie niedoszłego transferu Wisły Kraków. Faworytem spotkania byli oczywiście Serbowie, którzy od samego początku ruszyli do zdecydowanej ofensywy.
Spotkanie to od samego początku zdominowali piłkarze prowadzeni przez Mladena Krstajicia. Serbia próbowała przedostać się pod bramkę strzeżoną przez Keylora Navasa dzięki licznycm dośrodkowaniom z bocznych stref boiska, chcąc oczywiście wykorzystać przy tym swoje zdecydowanie lepsze warunki fizyczne. Bramkarz Realu Madryt nie był jednak w przesadnie dużych opałach. Z dośrodkowaniami piłkarzy z Bałkanów radził sobie naprawdę dobrze. Do pierwszej kapitalnej interwencji Keylora Navasa zmusił Siergiej Milinković-Savić, który tuż przed przerwą pięknym uderzeniem z przewrotki starał się pokonać bramkarza. Jego strzał był jednak zbyt blisko środka bramki. To właśnie zawodnik Lazio był jedną z najbardziej wyróżniających się postaci przed przerwą. Pierwsza część meczu skończyła się wynikiem bezbramkowym, który rozczarował kibiców liczących na wiele bramek i ciekawe spotkanie.
Druga połowa mogła rozpocząć się od dobrego uderzenia, bo Aleksandar Mitrović znalazł się w sytuacji sam na sam z Keylorem Navasem. Ponownie jednak doskonale zachował się golkiper, który dzięki przytomnej interwencji odbił piłkę do boku – to po prostu musiał być gol dla Serbii. Na trafienie nie trzeba było jednak długo czekać. W 56. minucie gry do piłki ustawionej około 30 metrów od bramki Kostaryki podszedł Aleksandar Kolarov. Obrońca uderzył mocno, precyzyjnie i skutecznie. Trzeba przyznać, że jak dotąd jest to jedna z najpiękniejszych bramek tych mistrzostw. Jeśli chodzi o grę reprezentantów Kostaryki, to idealnie opisuje ją słowo: nijakość. Zawodnicy Oscara Ramireza utrzymywali się przy piłce naprawdę długo, spychali Serbów pod ich pole karne, ale mieli ogromne problemy z wykończeniem akcji, a nawet z oddaniem strzału. Prowadzenie drużyny z Europy Wschodniej było skromne, ale zasłużone. W końcówce meczu bliski czerwonej kartki był Aleksandar Prijović, który pojawił się na placu gry dosłownie kilka chwil wcześniej. Ostatecznie Serbowie najmniejszym nakładem sił zdołali utrzymać zwycięstwo z Kostaryką.
Oficjalne składy:
Kostaryka (1-5-4-1): Navas; Gamboa, Acosta, Gonzalez, Duarte, Calvo; Venegas, G.Perez, Borges, Ruiz; Urena
Serbia (1-4-2-3-1): Stojković; Kolarov, Tosić, Milenković; Ivanović; Milvojević, Matić; Ljajić, Milinković-Savić, Tadić; Mitrović
Statystyki:
Komentarze
Michał
KAKA22