Sacchi: Zespół zawsze był dla mnie ważniejszy niż pojedynczy zawodnik
Arrigo Sacchi udzielił wywiadu dla La Gazzetta dello Sport. Oto, co były trener Milanu miał do powiedzenia.
Wczoraj minęła 31 rocznica zwycięstwa nad Realem Madryt w Pucharze Europy. Jak wspominasz ten mecz?
Nasz zespół opierał się na grze zespołowej. Tworzyliśmy kolektyw, a nie zbiór indywidualności. Nie było nam łatwo grać w tym meczu z powodu kontuzji Evaniego. Zdecydowałem się zrobić najbardziej nielogiczną rzecz to znaczy ustawiłem Ancelottiego na lewej stronie jako skrzydłowego. Carletto był inteligentnym i hojnym zawodnikiem, co dawało mi duży komfort. Jego bramka była czymś niesamowitym. Mamma mia! Jeśli spojrzycie na akcję, po której padła ta bramka, zrozumiecie sekret mojego Milanu. Ancelotti był ostatnim zawodnikiem w pomocy i wyszedł do piłki, aby ją odzyskać w środkowej części boiska. Od tego momentu wszystko się zaczęło. Po zdobyciu bramki wszyscy pomagali sobie nawzajem i istniała synergia. Zawsze powtarzałem, że pojedyncza jednostka potrafi umocnić zespół, a bramka Carletto była tego najlepszym dowodem.
Co pamiętam z tego meczu? Wszystko. Pamiętam każdą akcję i każdą chwilę. Podczas tego meczu trwała się rewolucja. Dokonaliśmy już wspaniałych rzeczy i byliśmy podziwiani. Kiedy pokonujesz Real Madryt, najbardziej utytułowany klub na świecie to naprawdę zasługujesz na uznanie. Po tym meczu nawet kibice Realu krzyczeli:
Milan! Milan! Milan!
Po meczu Betragueno powiedział mi:
Ta porażka była sygnałem, że jesteśmy bezbronni.
Czy mogłeś liczyć na wsparcie kierownictwa?
Kierownictwo wspierało każdą moją decyzję. Chciałem mieć w zespole zawodników, którzy pasowali do mojego schematu gry i posiadali odpowiedni charakter oraz osobowość. Byłem zadowolony ze współpracy z Berlusconim i Gallianim. Na szczęście udało mi się ich zadowolić. W przeciwnym razie byłbym w trudnej sytuacji.
Czy był jakiś zawodnik, którego bardzo chciałeś pozyskać, ale niestety nie udało się tego zrobić?
Powiem wam prawdę. Zrobiłbym wyjątek dla jednego zawodnika jeśli chodzi o moją koncepcję. Tym zawodnikiem był Maradona. Pewnego dnia zadzwonił do mnie i próbował mnie przekonać, abym zaczął trenować Napoli:
- Trenerze, dołącz do nas. Dołącz do nas, a każde spotkanie zaczniemy od wyniku 1:0.
- No dobrze, ale co zrobimy, kiedy nie będzie Ciebie na boisku?
Zespół zawsze był dla mnie ważniejszy niż pojedynczy zawodnik. Dzięki współpracy i zorganizowaniu, moi zawodnicy w Milanie stali się najlepsi na swoich pozycjach.
Komentarze