MŚ 2018: Waleczna Szwajcaria udowodniła wyższość nad rywalem, Serbia 1:2 Szwajcaria

MŚ 2018: Waleczna Szwajcaria udowodniła wyższość nad rywalem, Serbia 1:2 Szwajcaria

Poniżej będziemy prezentować podsumowania z dzisiejszych spotkań mundialu.

Podsumowanie ze spotkania Serbia vs Szwajcaria przedstawił dla nas członek redakcji serwisu Radiogol.pl, Michał Krzeszowski.

Jeden z najciekawiej zapowiadających się meczów na mistrzostwach świata, pojedynek z wieloma podtekstami, bo przecież w przeszłości wielu ludzi musiało opuścić Jugosławię z powodu wojny. Dzisiaj potomkowie imigrantów zasilający Szwajcarię spotkali się z Serbią, która po 8 latach wróciła na mundial. Szykowała nam się futbolowa wojna.

Faworytem w tym meczu była Szwajcaria, która regularnie kwalifikuje się do turniejów rangi mistrzowskiej. W pierwszym spotkaniu pokazali oni swoją klasę, remisując z Brazylią i mocno uprzykrzając się czwartej drużynie świata poprzedniego mundialu. W porównaniu do pierwszego spotkania trener Vladimir Petković postawił na tych samych piłkarzy, których widzieliśmy w pierwszym spotkaniu. Piłkarz AC Milan Ricardo Rodriguez oczywiście znalazł się w wyjściowym składzie Helwetów.

Serbowie w meczu z Kostaryką długo nie mogli sforsować linii obronnej rywala. Dopiero fantastyczny gol Aleksandar Kolarova dał wygraną piłkarzom z Bałkanów. W składzie Serbii trener Mladen Krstajić dokonał tylko jednej zmiany. Na ławce zasiadł zawodnik AS Roma, Adem Ljajić, a w jego miejsce pojawił się Filip Kostić.

Początek meczu zdecydowanie należał do Serbów. Piłkarze z Bałkan mieli w planie zdobyć jak najszybciej gola. Już w 4. minucie w polu karnym Szwajcarii najwyżej wyskoczył  Aleksandar Mitrović, a jego strzał głową z najwyższym trudem wybronił Yann Sommer.

Niecałą minutę później piłkę w pole karne wrzucał Dusan Tadić, a tym razem Mitrović  nie dał szans Sommerowi i wpakował piłkę do siatki rywali. Dwukrotnie pojedynek główkowy z Serbskim napastnikiem przegrał Fabian Schaer.

Po błyskawicznym początku Serbowie oddali inicjatywę przeciwnikowi i cofnęli się na okolice swojego pola karnego. To nie był najlepszy pomysł, bo Szwajcaria zaczęła się coraz bardziej nakręcać.

Swoją pierwszą okazję stworzyli w 10. minucie, ale Blerim Dzemaili oddał niecelny strzał obok prawego słupka bramki. Pierwsze ostrzeżeni Serbowie przyjęli jak ostatnie. Zaostrzyli swoją grę, starając się wytrącać z gry przede wszystkim Xherdana Shaqiriego.

Piłkarze z Bałkanów nastawili się na pojedyncze kontry, ale razili w nich sporą niedokładnością. Coraz bardziej nad spotkaniem panowali Szwajcarzy.

 W 30. minucie Helwetom udało się wymanewrować obronę Serbów. Kombinacyjna akcja pomiędzy Shaqirim i Dzemailim zakończyła się strzałem tego drugiego, ale świetnie w bramce interweniował Vladimir Stojković. Było to kolejne, poważne ostrzeżenie dla Serbów.

Po tej okazji dla Szwajcarów, serbscy piłkarze zaczęli grać jeszcze ostrzej. Sędzia Felix Brych jeszcze w pierwszej połowie ukarał żółtymi kartkami trzech środkowych pomocników Serbii.

 Pojedyncze odpowiedzi podopiecznych Mladena Krstajicia nie przynosiły większych efektów. Na ostatnie 5 minut dopiero zaczęło się znowu dziać pod bramką Sommera. Najpierw żaden z Serbów nie potrafił wykorzystać zamieszania pod bramką, a następnie w samej końcówce Tadić miał znakomitą okazję na podwyższenie wyniku. Piłkę głową zbił mu Mitrović, a strzał z woleja piłkarza Southamptonu minimalnie przeleciał tuż nad lewym okienkiem bramki Szwajcarii.

Na drugą połowę bardziej nabuzowani wyszli Szwajcarzy, którzy od początku zaatakowali bramkę rywali. Już w 52. minucie udało się im wyrównać. Strzał Shaqiriego został zablokowany przez obrońców Serbii, ale piłka powędrowała przed pole karne wprost na nabiegającego Granita Xhakę. Zawodnik Arsenalu huknął jak z armaty, a lekko zasłonięty Stojković nie miał szans zareagować na to uderzenie. Piękna bramka na 1:1.

Helweci starali się pójść za ciosem i w 58. minucie fantastyczną okazję miał Shaqiri. Z prawego skrzydła wszedł w pole karne, gdzie minął dwóch rywali i posłał piłkę w kierunku bramki. Futbolówka odbiła się od słupka serbskiej bramki.

Po 60 minutach gry nadszedł moment Serbów. Akcję z lewej strony przeprowadzał Kolarov, który posłał kąśliwą płaską piłkę na pole karne. Niestety nikt z kolegów nie potrafił zakończyć strzałem tego sprytnego podania kapitana Serbii. Parę minut później miała miejsce kontrowersja w polu karnym. Mitrović atakowany przez Schaera i Stephana Lichtsteinera upada w polu karnym. Sędzia uznaje, że faulował serbski napastnik, który przy walce z dwoma zawodnikami jednego objął ramieniem wokół szyi.

Czas mijał, a z Serbów coraz bardziej uchodziło powietrze. Świeżo wprowadzony na boisko Breel Embolo w 82. minucie oddał strzał z dystansu, ale trafił prosto w środek bramki, gdzie czekał Stojković.

Gdy wydawało się, że mecz zakończy się remisem Serbowie w samej końcówce popełnili błąd. Podanie Mario Gavranovicia z głębi pola nie zostało przez nikogo zablokowane, a piła dotarła pod nogi Shaqiriego. Źle ustawiony Dusko Tosić próbował dogonić Szwajcara, ale skrzydłowy Helwetów popędził na bramkę Stojkovicia i strzelił zwycięskiego gola dla Helwetów.

Wygrana 2:1 oznacza trudniejszą drogę dla Serbów. W ostatniej kolejce piłkarze z Bałkan zagrają z Brazylią. Aby awansować muszą pokonać ekipę „Canarinhos”. Szwajcarzy za to przybliżyli się bardzo do fazy pucharowej. Na koniec fazy grupowej zagrają z Kostaryką, która zagra już tylko o honor.

W spotkaniu z Serbami cały mecz rozegrał Ricardo Rodriguez. Piłkarz AC Milan był bardzo aktywny i brał udział w wielu akcjach ofensywnych Szwajcarii. Oprócz wykonywanych stałych fragmentów, nie bał się brać gry na siebie. Wchodził w pojedynki z rywalami. Celność podań miał na poziomie 78%. Jedyną rzeczą obniżającą ocenę lewemu obrońcy jest sytuacja bramkowa Serbów. To właśnie Rodriguez dał się wykiwać na skrzydle Tadiciowi, który asystował przy bramce Mitrovicia.

Serbia – Szwajcaria 1:2 (1:0)
5' Mitrović
52' Xhaka
90' Shaqiri

Serbia (4-2-3-1): Stojković; Kolarov, Tosić, Milenković, Ivanović; Milivojević, Matić; Kostić, Milinković-Savić, Tadić; Mitrović

Szwajcaria (4-2-3-1): Sommer; Rodriguez, Akanji, Schaer, Lichtsteiner; Xhaka, Behrami; Zuber, Dzemaili, Shaqiri; Seferović

Skrót [klik]

Zmiany:

Serbia:

64' Ljajić in, Kostić out

81' Radonjić in, Milivojević out

Szwajcaria:

46' Gavranović in, Seferović out

73' Embolo in, Dzemaili out

94' Drmić in, Zuber out

Żółte kartki:

Serbia: Milinković-Savić, Milivojević, Matić, Mitrović

Szwajcaria: Shaqiri

Czerwone kartki:

Serbia: brak

Szwajcaria: brak

Statystyki:

[źrodło: livesports.pl]

Podsumowanie z meczu Nigeria vs Islandia przygotował dla nas Bartłomiej Popielarz, prywatnie fan Juventusu.

Kolejny mecz turnieju za nami. Zmierzyły się w nim drużyna, która skradła wiele piłkarskich serc – Islandia i najlepsza drużyna Afryki – Nigeria. Mimo, że początek meczu mówił co innego to bieganie za Argentyńczykami mocno dało się Islandczykom we znaki, co odbiło się na dzisiejszym wyniku. Łatwo było wybrać najlepszego zawodniku meczu – Ahmeda Musę, strzelca obu bramek dla Nigerii, który nie miał sobie równych w tym meczu.

Pierwsza połowa była typowym spotkaniem opartym na walce,  czyli tym co charakteryzuje Islandczyków. Islandia po raz kolejny postawiła mur trudny do przejścia.

 Pod koniec pierwszej połowy dało się zauważyć, że tegoroczni debiutanci na mundialu zaczęli odczuwać trudy pierwszego meczu z Argentyną.

W drugiej odsłonie meczu Nigeria zaprezentowała bardzo fajny i przyjemny dla oka futbol. Zaowocowało to już 3 minuty po rozpoczęciu drugiej części spotkania, kiedy to po rajdzie i dośrodkowaniu Mosesa,  Ahmed Musa w efektowny sposób przyjął, a następnie wpakował piłkę do siatki.

Islandia musiała wziąć się za odrabianie strat jeśli chciała wypracować dla siebie korzystny rezultat. Mimo straty gola nie rzuciła ona rękawicy i próbowała zmienić niekorzystny dla siebie rezultat w tym meczu. Wszelkie próby Islandczyków kończyły się niepowodzeniem, bowiem Nigeryjczycy świetnie powstrzymywali ich ataki.

W 74. minucie padła druga bramka dla Nigerii. Do siatki ponownie trafił  Musa, tym razem zrobił w sposób bardziej upokarzający dla przeciwnika. Napastnik Super Orłów ograł jednego obrońcę i bramkarza przeciwników, a następnie wpakował piłkę do bramki. Był to jego czwarty gol strzelony na turnieju tej rangi.

Najlepszą okazję do strzelenia gola Islandczycy mieli z rzutu karnego podyktowanego w 83. minucie. Po zastosowaniu technologii VAR sędzia wskazał na jedenastkę. Do uderzenia z martwej piłki podszedł Gylfi Sigurdsson, jednak ten nie trafił w bramkę.

Było kilka innych okazji dla obu ekip, np. potężny strzał Musy w poprzeczkę czy akcje po każdym rozpoczęciu od środka przez Islandczyków. Reprezentacja debiutująca na mundialu pokazała jednak zdecydowanie za mało, aby wygrać ten mecz, szczególnie w drugiej połowie, gdy przestrzelony rzut karny całkowicie podciął im skrzydła. W połączeniu ze zmęczeniem dało to mieszankę wybuchową, która załatwiła punkty drużynie z Afryki.

Szkoda, że Islandia musiała wpakować tyle siły w mecz z Argentyną. Gdyby nie to myślę, że ten mecz ułożył by się dla nich zupełnie inaczej. Tak czy inaczej należą im się brawa. Jakby na to nie patrzeć  Nigeria jest najlepszą drużyną Afryki. Z drużyną Super Orłów grającą tak, jak w drugiej połowie to większość świata miałoby problemy. Szkoda tylko, że trafiło na drużynę, która realizuje marzenia wielu futbolowych romantyków, podbijając tym samym wiele serc. Zostaje im teraz czekać na mecz z liderem grupy, Chorwatami.

Nigeria (1- 3-5-2): Uzoho; Balogun, Ekong, Omeruo; Idowu, Ndidi, Mikel, Etebo, Moses; Iheanacho, Musa

Islandia (1-4-4-2): Halldorsson; Magnusson, R. Sigurdsson,  Arnason, Saevarsson; Bjarnason, G. Sigurdsson, Gunnarsson, Gislason;  Finnbogason, Bodvarsson

Skrót [klik]

Statystyki:

[źródło: livesports.pl]

Podsumowanie z meczu Brazylia vs Kostaryka przygotował redaktor naszego serwisu, Jakub Balicki (Jacubinho 7)

W dniu dzisiejszym odbyło się pierwsze spotkanie grupy E, w której mecze rozgrywają Brazylia, Serbia, Szwajcaria i Kostaryka. Tym razem naprzeciw siebie stanęły reprezentacje Brazylii i Kostaryki. Dla każdej z tych drużyn pojedynek ten był kluczowy w walce o awans do kolejnej fazy mistrzostw świata. Poprzedniej rundzie fazy grupowej Brazylia zremisowała ze Szwajcarią, zaś Kostaryka okazała się minimalnie gorsza od Serbii.

 Po raz ostatni obie drużyny spotkała się ze sobą we wrześniu 2015 roku. Wówczas ze zwycięstwa mogli się cieszyć Canarinhos, którzy skromnie pokonali drużynę z Ameryki Północnej 1:0. 

Spotkanie to lepiej rozpoczęła drużyna prowadzona przez Tite. Reprezentacja Brazylii ze spokojem próbowała dostać się w pole karne rywali. Ich próby pokonania Keylora Navasa często kończyły się jednak niepowodzeniem. Główną tego przyczyną była dobra postawa Kostaryki w defensywie. 

W 13. minucie Kostaryka była blisko objęcia prowadzenia w tym meczu. Cristian Gamboa odebrał piłkę do Celso Borgesa, który oddał strzał zza pola karnego. Na jego nieszczęście piłka minęła się w lewym słupkiem bramki Alissona

Brazylia próbowała niewielkim nakładem sił zdobyć oczekiwaną bramkę.   

W 26. minucie do siatki trafił Gabriel Jesus. Niestety napastnik Manchesteru City był na pozycji spalonej i jego bramka nie została uznana.

Minutę później przed szansą stanął lider reprezentacji Brazylii, Neymar. Napastnik PSG przedarł się w pole karne rywali i próbował pokonać Keylora Navasa. Bramkarz Realu Madryt okazał się jednak szybszy w tej sytuacji i zdążył odpowiednio zareagować. 

W 28. minucie Marcelo stworzył sobie trochę miejsca i oddał silny strzał z około 18 metrów na bramkę Kostaryki. Po tym uderzeniu futbolówka minimalnie minęła się w prawym słupkiem bramki.

Brazylia starała się coraz bardziej narzucić swój styl gry na swoim przeciwniku. Dobra postawa w obronie Kostaryki uniemożliwiła Brazylii umieszczenie piłki w siatce.

 W 41. minucie Marcelo stanął przed kolejną szansę pokonania swojego kolegi z drużyny klubowej. Lewy obrońca Realu Madryt posłał piłkę z dwudziestu metrów na bramkę przeciwnika. Próba ta została jednak zatrzymana przez Keylora Navasa

W kolejnym minutach pierwszej połowy niewiele się działo i sędzia zdecydował się po minucie doliczonego czasu zdecydował się zakończyć pierwszą odsłonę tego widowiska. 

Drugą połowę spotkanie lepiej rozpoczynała reprezentacja Brazylii, która już w 50. minucie mogła doprowadzić do oczekiwanego przez wielu prowadzenia. Gabriel Jesus otrzymał dośrodkowanie w pole karne i strzałem głową próbował przyczynić się do zmiany rezultatu na tablicy wyników. Na jego nieszczęście piłka trafiła w poprzeczkę bramki przeciwników.  

Chwilę później szczęścia próbował Philippe Coutinho. Brazylijczyk w biegu w pole karne rywali i oddał strzał na bramkę Navasa. Strzał ten został jednak zablokowany Dzięki dobrej postawie jednego z obrońców Kostaryki.

 W 56. minucie Neymar były naprawdę blisko szczęśliwie nie swoich kibiców. Skrzydłowy PSG próbował strzałem głową pokonać Keylora Navasa. Lider Canarinhos musiał jednak obejść się smakiem ponieważ bramkarz Realu Madryt świetnie interweniował przy jego strzale. 

W 58 minucie Philippe Coutinho próbował ponownie pokonać bramkarza rywali. Piłka po jego Strzelec pola karnego została jednak świetnie wybranie ona przez bramkarza drużyny z Ameryki Północnej. Brazylia nie chciała zadowolić się tylko remisem w tym spotkaniu. Drużyna prowadzona przez Tite próbowała za wszelką cenę zdobyć bramkę i zdobyć oczekiwane trzy punkty. 

W 78. minucie doszło do sporej kontrowersji na boisku. Jeden z piłkarzy Kostaryki faulował Neymara w polu karnym, próbując ściągnąć go do parteru, kiedy ten był przy piłce. Na początku sędzia Bjorn Kuipers podyktował rzut karny, jednak po konsultacji z systemem VAR cofnął swoją decyzję i od bramki zaczął Keylor Navas

Ostatnie minuty były bardzo nerwowe dla obu drużyn, szczególnie dla reprezentacji Brazylii. Piłkarze z Kostaryki dość często po niewielkim kontakcie z przeciwnikiem leżeli na murawi,e próbując przez to zyskać dla siebie cenny czas i obronić cenny rezultat.

Arbiter główny tego spotkania doliczył aż 6 minut czasu podstawowego w związku z licznymi przerwami w grze. Jak się okazało był to śretnie wykorzystany czas przez reprezentację Brazylii. 

W 91. minucie Brazylia dopięła swego i objęła prowadzenie w tym meczu. W polu karnym świetnie zachował się Gabriel Jesus, który odebrał piłkę do Philippe Coutinho. Pomocnik FC Barcelony pewnym strzałem pokonał Keylora Navasa i w takich okolicznościach na tablicy wyników pojawiło się 1:0 do Brazylii.

 W 94. minucie Brazylia mogła podwyższyć prowadzenie. Roberto Firmino otrzymał dobre podanie w polu karnym o jeden z kolegów zespołu. Jego uderzenie jednak minęło się sprawą słupkiem bramki przeciwnika. 

W 97. minucie się było już 2:0 dla Brazylii. Douglas Costa wrzucił piłkę w pole karne, gdzie dobrze ustawiony był Neymar. Lider Canarinhos pewnie umieścił piłkę do pustej bramki. 

 Po tej akcji nic już się nie wydarzyło na boisku. Sędzia odgwizdał koniec tego emocjonującego spotkania. W takich okolicznościach Brazylia w prawdziwych męczarniach uporała się się z Kostaryką i może myśleć dalej o walce o pierwsze miejsce w swojej grupie.

Brazylia (1-4-3-3): Alisson; Fagner, T.Silva, Miranda, Marcelo; Paulinho, Casemiro, Coutinho; Willian, Gabriel Jesus, Neymar

Kostaryka (1-3-4-2-1): Navas; Acosta, Gonzalez, Duarte; Oviedo, Perez, Borges, Gamboa; Venegas, Ruiz; Urena

Skrót: [klik]

Statystyki:


Komentarze